siedem

Profesor Wilson pracowal w tamtym pomieszczeniu od siedmiu lat, przegladal ksiazki. Pewnie wynosil te, ktore wydawaly mu sie cos warte na czarnym rynku.

A co, jesli...?

Nie. To niemozliwe.

Ale... Co, jesli tak? Jesli rok czy piec lat temu profesor Wilson rzeczywiscie znalazl ksiazke, ktora wampiry tak bardzo chcialy odzyskac i zdecydowal sie schowac ja na czarna godzine? Przeciez ona w sumie planowala zrobic dokladnie to samo, tyle ze dla niej ta czarna godzina juz nadeszla.

Potrzebowala jego adresu. Miala niedaleko do wydzialu humanistycznego i pobiegla tam tak szybko, jak tylko sie dalo, zanim bol nogi i plecow zmusil ja, zeby zwolnila kroku. Pokonala dwa pietra i znalazla sie w czesci biurowej, gdzie minela zamkniety pokoj profesora Wilsona i zatrzymala sie przy zawalonym papierami biurku stojacym na otwartej przestrzeni na skrzyzowaniu korytarzy. Na tabliczce na biurku bylo napisane: "Vivian Samson", ale wszyscy nazywali ja po prostu Smoczyca. Kobieta siedzaca za biurkiem zasluzyla sobie na te ksywke. Byla stara, gruba i slynela z paskudnego charakteru. W zadnym z budynkow uniwersyteckich nie pozwalano palic, ale Smoczyca miala w rogu biurka przepelniona popielniczke i z kacika jej pomalowanych czerwona szminka ust zwisal zarzacy sie papieros. Wlosy nosila uczesane "w kask", zupelnie jak w starych filmach. Na biurku stal komputer, ale nie byl wlaczony, i sadzac po tych dlugich na piec centymetrow, czerwonych szponach, Smoczyca pisac na klawiaturze raczej nie umiala.

Zignorowala Claire i nadal czytala czasopismo, ktore miala otwarte przed soba.

-Przepraszam? - zagadnela Claire. Byla spocona po biegu w upale i wciaz robilo jej sie niedobrze po przejsciach w bibliotece. Smoczyca przewrocila strone pisma. - Chcialam tylko...

-Mam przerwe. - Dlon o czerwonych pazurach wyjela papierosa z czerwonych ust i przeniosla nad popielniczke, zeby strzepnac nadmiar popiolu. - Nie powinno mnie tu dzisiaj nawet byc. Cholerni podyplomowi. Wroc za pol godziny.

-Ale...