Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Śro 10:18, 23 Sie 2017   Temat postu: tak jest

-Ale - odparl Adamsberg - powiedzialem, ze to Klementyna Valmont, zamieszkala w Neuilly-sur-Seine, a nie przy ulicy Patriarches.-Co z tego? - zdziwil sie Castreau. - Czyzby byly dwie Klementyny Valmont? Moze jeszcze blizniaczki?

Adamsberg pokrecil glowa, obracajac kubek z koniakiem i patrzac na wirujacy lagodnie plyn.

-Zawsze byla tylko jedna Klementyna - powiedzial. - Pani Valmont z Neuilly, zamordowana mniej wiecej pol roku temu. To ona - dodal, wskazujac skinieniem podbrodka wykop. - A potem byl ktos, kto od dwoch miesiecy mieszkal u Matyldy Forestier, w domu przy ulicy Patriarches, i poslugiwal sie nazwiskiem Klementyny Valmont. Ten ktos ja zamordowal.

-Kto to taki? - zapytal Delille.

Adamsberg zerknal na Danglarda, jakby chcial go przeprosic za to, co za chwile powie:

-To byl mezczyzna - powiedzial. - Malarz blekitnych

kregow.

Odeszli jeszcze kawalek od wykopu, zeby odetchnac swiezym powietrzem. Przy zwlokach czuwali na zmiane dwaj ludzie. Trzeba bylo czekac na przyjazd ekipy i komisarza z Nevers. Adamsberg usiadl z Castreau kolo samochodu, a Danglard poszedl sie przejsc.

Wloczyl sie przez pol godziny, wystawial plecy do slonca i w cieple jego promieni odzyskiwal utracony wigor. A wiec ryjowka byla tym facetem od blekitnych kregow. A wiec to on poderznal gardlo Klementynie Valmont, potem Magdalenie Chatelain, potem Gerardowi Pontieux, a potem wlasnej zonie. Opracowal ten





223





piekielny plan. Najpierw rysowal kregi. Mnostwo kregow. Caly Paryz uwazal go za maniaka. Nieszczesnego, nieszkodliwego wariata, ktorego tak podle wykorzystal okrutny morderca. Wszystko http://www.studiopantera.pl/service/vacu-bieznia przebiegalo zgodnie z jego planem, to on rezyserowal ten spektakl. Aresztowano go, a on w koncu przyznal sie do swej drobnej manii. Przyznal sie, kiedy tego chcial. Wtedy go uwolniono i wszyscy zaczeli uganiac sie za Klementyna. Za winna, ktora dla nich wybral. Ale Klementyna nie zyla od pol roku, wiec szukaliby jej na prozno, a w koncu doszloby do umorzenia sledztwa. Danglard zmarszczyl brwi. Za duzo bylo w tym niejasnosci.Podszedl do komisarza, ktory w milczeniu jadl kanapke. Obok, na skraju sciezki, objadal sie Castreau, rownoczesnie wabiac okruszkami chleba samiczke kosa.

-Dlaczego - zamartwial sie Castreau - dlaczego samice ptakow zawsze sa brzydziej upierzone niz samce? Samice sa brazowe, bezowe, nijakie. Jakby nie dbaly o swoje piorka. A samce sa czerwone, zielone, zlociste. Wytlumaczcie mi, na Boga, dlaczego tak jest? To jakby ktos postawil swiat na glowie.

-Mowia - zaczal Adamsberg - ze to samce musza sie podobac. Samce stale musza wymyslac cos nowego. Nie wiem, czy pan to zauwazyl. Ciagle trzeba cos wymyslac. To takie manicure ursynów
meczace!

Samiczka kosa odleciala.

-Nie sadzicie, ze pani kos - powiedzial Delille - ma dosc pracy, kiedy znosi i wysiaduje jajka?

-Zupelnie jak ja - mruknal Danglard. - Moze i ja jestem samica jakiegos ptaka. A moje jajka wciaz przysparzaja mi

Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group